top of page
działalność
fundacja.png

O KOBIECOŚCI

FELIETON KAROLINY KISS


Kiedy kilka lat temu rozpoczynałam pracę nad pierwszą serią projektu Gurls Kiss dla mnie samej była to przygoda iwalka z własnym wstydem. Nie mogłam jednak nie spróbować w obliczu tego, co nagle stawało się dla mnie coraz bardziej oczywiste. Od pokoleń uczone jesteśmy tego, że o pewnych rzeczach się nie mówi, że niektóre kwestie zarezerwowane są wyłącznie dla mężczyzn, a prawo do decyzji i dyskusji o naszej seksualności nigdy tak naprawdę nie było w naszych rękach. Przykładów jest wiele, zbieranych od wielu lat. My wszystkie- nasze mamy, babcie, koleżanki- przyzwyczajane byłyśmy do obrazu kobiety rodem z polskiego kina lat 80 tych. Trochę zagubione, nawet jeśli samodzielne to ostatecznie i tak żyjące dla mężczyzny lub też miłości poszukujące. Z kolei te wyzwolone, silne i niezależne, bez stałego partnera lub rodziny, przedstawiane były jako łatwe, niebezpieczne dla ogniska domowego, a czasem nawet trochę smutne, bo przecież na pewno tak bardzo niespełnione i samotne. A kiedy archetypy te zderzają się z rzeczywistością odmienną od scenariuszy, kiedy kobieta odkrywa swoje potrzeby, ze wstydem, po cichu poznając swoje ciało, tabu niestety się umacnia, bo przecież przez lata karmiona była pewnymi obrazami i schematami. I tak dziesiątki kobiet żyje całe swoje życie bez świadomości siebie, swoich potrzeb czy swojego ciała. Niejednokrotnie w wieloletnich związkach, małżeństwach, będąc jedynie dodatkiem do seksualnej fantazji swojego męża w czasie rutynowego, mechanicznego wręcz seksu, w którym nie ma miejsca na jej ciało, jej przyjemność, jej samopoczucie. Obowiązek małżeński, od którego uratować może jedynie „nie dziś, boli mnie głowa” - zdanie, które jest częścią wielu mało śmiesznych kabaretów, a które staje się ostatnim bastionem zachowania swojej przestrzeni. Oczywiście, z pewnością wiele jest związków, w których partnerstwo nie jest tylko tytułem, a kobiety mają prawo głosu, jednak wciąż dla tak wielu z nas nie jest to rzeczywistością.


Z tym wszystkim w głowie, rozpoczęłam pracę nad serią ilustracji, które dla mnie stały się narzędziem do poznania samej siebie, ale też platformą do tego, by pokazać innym kobietom, że seks nie jest niczym wstydliwym. Przyjemność, we dwoje lub ze sobą samą, przedstawione ze smakiem, uczuciem i miłością mają pomóc oswoić to, że seksualność ma wiele wymiarów, a spełnienie może mieć różne oblicza.


Moja własna droga do samoświadomości nie była usłana jedynie różami i wartościowymi interakcjami. Popełniałam błędy, lokowałam uczucia tam, gdzie nie powinnam, parzyłam się i próbowałam od nowa. Niezmiennie jednak jedna lekcja, jaką z tych wszystkich eksperymentów wyciągam do dziś, to lekcja o mnie samej, o tym, kim jestem teraz i kim chcę być. Nie jest też tak, że droga raz odkryta jest na zawsze, Moje potrzeby, jak ja sama wciąż się zmieniają. Właściwie od początku, kiedy zaczęłam się nad tym zastanawiać, a pewne kwestie zaczęły mnie uwierać, moja własna mocno rozbudzona seksualność zderzała się właśnie z tym, co wolno, co wypada, a czego nie. Bywały momenty, że czułam się winna, a moje potrzeby były moją mroczną tajemnicą. Z tym też naturalnie wiązało się zaniedbywanie siebie, swojego ciała i ducha, kiedy z pokorą i podkulonym ogonem odstawiałam siebie do kąta i pozwalałam się sobie zakurzyć i trochę zniknąć w kompleksach, poczuciu wstydu i beznadziei. Dlaczego dziś wiem, że tak ważne jest, by mówić głośno o tym, czego chcę i śmiało sięgać po to, co sprawia mi przyjemność? Bo na wielu poziomach takie spętanie niespełnieniem, przenosi się na inne sfery życia.


Ktoś mógłby powiedzieć, że seks to tylko seks. Ale niestety jego brak, tłumione uczucia, to wszystko wpływa na naszą pewność siebie, a bardziej jej brak. Traktowanie swojego ja po macoszemu, uciszanie potrzeb i ognia, który w nas drzemie, odbija się na pewności, z którą idziemy przez życie. W interakcjach zawodowych, w relacjach z rodziną i przyjaciółmi. Zaniedbywanie swojego ciała i jego łaknień odbija się też często na zdrowiu. Kiedy nie dopuszczamy do siebie myśli o przyjemności, nie patrzymy w lustro z miłością, seks uprawiamy pod osłoną nocy, przebieramy się za zamkniętymi drzwiami, z dala od oczu partnera- porzucamy swoje ciało. Nie badamy się, nie pilnujemy, by wszystko działało, tak jak powinno.


Kiedyś usłyszałam od mojej ginekolożki, że moje ciało, może być jak dobrze naoliwiona maszyna, która kiedy o nią będę dbać, robić jej przeglądy i używać zgodnie z przeznaczeniem, sama ureguluje wszystkie procesy i będzie wskazywać mi wszystko, co wymaga uwagi czy naprawy. Tymczasem ja, jak wiele innych kobiet, uciszając wszystko, czego pragnę, uciszałam też przez lata sygnały i alarmy, które dostawałam. Wiem, że nie jestem w tej kwestii odosobniona- tak wiele kobiet nie bada się, dba najpierw o wszystkich innych dookoła, dopiero może, kiedy wszystko wysiądzie, pomyśli o sobie. Kiedy do swojej seksualności podchodzimy odpowiedzialnie i z mądrością aktywność i świadomość seksualna mogą okazać się zbawieniem. Mnie samą moje poszukiwania i eksperymenty uchroniły od bardzo poważnych zdrowotnych konsekwencji. Oczywiście na niektóre wnioski było już za późno i płacę za to do dziś, jednak moja ścieżka do wyzwolenia, okazała się ratunkiem nie tylko emocjonalnie, ale też fizycznie. Świadome celebrowanie własnej kobiecości wiąże się przecież z dbaniem o siebie.


Kobiecość i spełnienie mają wiele twarzy. Dla każdej z nas oznaczają coś zupełnie innego. W tym jednak tkwi całe jej piękno. Dużo seksu, mało seksu, rodzina i dzieci, czy życie w pojedynkę, to jak wyglądamy, kim jesteśmy, co sobą reprezentujemy, może być tylko w naszych rękach, musimy jednak bez strachu nauczyć się po to wszystko sięgać. Ja sama pozwalam sobie na to, by dalej poszukiwać, zmieniać zdanie, mówić nie, być asertywna, nie zmuszać się do interakcji, które nie wnoszą nic dobrego w moje życie. Popełniam błędy, wyciągam wnioski, uczę się siebie. Robię to bez wstydu i z empatią wobec siebie samej. Mogę dziś śmiało powiedzieć, że odkąd wzięłam swoje życie w swoje ręce, zaczęło ono nabierać kształtu, z którego jestem zadowolona. Moim marzeniem jest, by przekazać to wszystkim innym kobietom, którym kontrola nad życiem wymknęła się z rąk, które żyją skrępowane oceną innych, oczekiwaniami, stereotypami i konwenansami. Życie jest kruche i jest nam dane raz. Warto przeżywać je w zgodzie ze sobą i spełnieniu.

bottom of page