top of page
działalność
fundacja.png

UWAŻNOŚĆ

FELIETON MAGDALENY GASZTYCH


Pyta, czy namalujemy razem tęczę. Sięgam po dwie czyste kartki i kilka kredek. Później powiesimy te kartki w naszych oknach, żeby dzieci, które wyjdą  z rodzicami na krótki spacer mogły na nie spoglądać. Tak jak my, w poprzedni piątek. Krótka lekcja matematyki w terenie i kilka chwil pędzonych na świeżym powietrzu co ostatnio tak rzadko nam się zdarza.


Mała Mi zanurzona w malowaniu, oddaje się czynności całkowicie a ja mam wrażenie, że coraz trudniej radzę sobie z tak zwanym tu i teraz. Podczas gdy ona dobiera ostrożnie i z uwagą każdy kolor, odpływam myślami w niedokończone. Zastanawiam się co ugotować na obiad i jak długo zajmie mi umycie wszystkich drzwi. Lepiej zrobić to rano, czy wieczorem? A odkurzanie? Żeby przypadkiem nikogo nie obudzić. Może wstanę o szóstej i zacznę odhaczać każdy punkty z mojej nieustannie wydłużającej się listy zanim inni członkowie rodziny zorientują się, że wstał już kolejny dzień. Gonitwa myśli. Albo w przeszłości albo w przyszłości. Tak naprawdę nie maluję tej tęczy. Malują ją moje ręce bo głowa zajmuje się czymś zupełnie innym.


Podczas gdy ja daję się zwodzić swoim przyziemnym myślom, Mała Mi nie przestaje mówić o tym, co robi. Zadziwiające jak dzieci potrafią żyć w tej chwili, w tym momencie i jak nic nie jest w stanie ich z tej teraźniejszości wyrwać.


Bywa, że się zastanawiam kiedy przestałam być uważna. Bo przecież byłam, jestem tego pewna. Czasem nawet zdarza mi się o tę uważność zawalczyć. Całkiem niedawno, w pracy zaczęliśmy medytować. Już pod koniec dnia zbieraliśmy się w sali konferencyjnej, żeby chociaż na tych kilka chwil skupić się na tym, co teraz. Pierwsze sesje były męczarnią. Nie potrafiłam skupić się na oddechu a przecież to swoisty powrót do korzeni i pewnego rodzaju błogosławieństwo. Moje myśli zabierały mnie w różne zakątki umysłu, tworzyły scenariusze a ja zamiast skoncentrować się na wdechu i wydechu, podświadomie analizowałam wydarzenia mijającego dnia, albo zastanawiałam się co zrobię, kiedy już wrócę do domu. Zadziwiające, że dopiero po latach serwujemy sobie taki powrót do bycia dzieckiem. Najpierw się nas oducza wielu zachowań, bo przecież nie wypada, bo poważnym być trzeba a potem zagubieni zupełnie zaczynamy szukać w sobie dziecka o którym najzwyczajniej w świecie zapomnieliśmy. Albo które do naszego świata przestało pasować.


Nie wiem, ile jeszcze razy zacznę malować tęczę zanim naprawdę skupię się na jej tworzeniu. Albo wezmę udział w zabawie tak na maksa, nie myśląc o tym co jeszcze mam do zrobienia. Oby nam się to bycie w teraźniejszości częściej udawało. Tego nam wszystkim życzę.

bottom of page